Języki obce? A po co mi to?

Na co uczyć się języków, skoro istnieją łatwiejsze sposoby komunikacji, jak internetowe tłumacze, albo specjalne urządzenia? Przekonajmy się!

Anna Brzezina

9/2/20243 min czytać

Coraz częściej pojawia się pytanie, po co w ogóle uczyć się języków obcych innych niż angielski, skoro większość świata i tak już się nim posługuje. A poza tym to jest już dostęp do tłumaczy elektronicznych, tłumaczących mówiony tekst w mgnieniu oka. No i prawie bym zapomniała o coraz lepiej rozwijanych LLMach, które przecież i tak wyprą zawód tłumacza, potrzebę nauki języków i w ogóle nauki, skoro “som takie mondre i wszystko wiedzom”.

Relacje

Czy rozmawiając za granicą z miejscowymi za pośrednictwem telefonu, czy innego urządzenia, jesteśmy w stanie rozwinąć taką relację, jaką kształtujemy rozmawiając samodzielnie? Czy możemy tak samo przekazać emocje, które odpowiadają za to, jak komunikat może zostać zrozumiany? A mowa ciała? Czy w trakcie wytwarzania obcej mowy przez sprzęt będziemy poruszać się tak samo jak wtedy, gdybyśmy sami wypowiadali te słowa? Ja przynajmniej nie widzę takiej możliwości. Tak przeprowadzona rozmowa zawsze będzie miała w sobie dozę sztuczności, która utrudni dalszy rozwój relacji. I to jest pierwszy punkt, przez który uważam, że nauka języków będzie istotna niezależnie od poziomu rozwoju technologii.

Stereotypy

Już od dzieciństwa jesteśmy zasypywani najróżniejszymi stereotypami. Kto pamięta wierszyk “Murzynek Bambo”? Albo śmianie się ze “Szwabów”, że są tacy sztywni i bez humoru. A może tak samo wyglądające cing ciang ciongi na mieście też nie są Wam obce?

Może i na bardzo nieświadomym poziomie, ale to buduje nasze postrzeganie świata. Najpierw się z tego śmiejemy, bo widzimy taki wzorzec, a następnie te stwierdzenia trafiają do naszych przekonań. I o ile nie próbujemy ich zweryfikować i zestawić z rzeczywistością, tak mogą pozostać częścią naszego światopoglądu.

Wystarczy rozpocząć naukę niemieckiego i z czasem uświadamiamy sobie, że nasi zachodni sąsiedzi też mają poczucie humoru - tak jak my się śmiejemy z niektórych regionów Polski i ich mieszkańców, tak oni robią to samo z niemieckimi Landami. Żarty o Jasiu? Po niemiecku to tzw. Fritzchen-Witze. Mądrości o rolnikach? Proszę bardzo! „Trinkt der Bauer und fährt Traktor, wird er zum Gefahrenfaktor.”

Jeśli choć delikatnie odsłonimy kurtynę z ogólną nazwą “AZJA”, odkryjemy ogromną różnorodność kulturową i językową, i mimo że wiele rzeczy wydaje się nam takich samych, to wcale takie nie są. Same Chiny to nie tylko język chiński w odmianie mandaryńskiej, czyli tej, którą najczęściej mamy na myśli, ale też kantoński, szanghajski, hunański, gan… i wiele innych. A tu obok są jeszcze Japonia, Korea, Tajlandia…

Zmiana myślenia

Flora Lewis, amerykańska dziennikarka, powiedziała, że: “Nauka nowego języka to nie tylko nauka innych słów określających te same rzeczy, to nowy sposób myślenia o różnych sprawach”. Pokrywa się to z twierdzeniem rodem z kognitywistyki, że język wpływa na nasze myśli, z czym całkowicie się zgadzam (o tym może w innym wpisie). Abstrahując od tego, jeśli znamy więcej języków, niż sam ojczysty, otwiera się przed nami ogromne spektrum wyrażania uczuć, myśli i opisywania sytuacji. Nie znam w polskim lepszego wyrażenia od niemieckiego Weltschmerz, które określa cały zespół emocji wynikających ze zderzenia chęci działania, z brakiem możliwości ich realizacji. Japońskie nemawashi, czyli proces wprowadzania zmiany w bardzo subtelny sposób, przygotowując sobie najpierw grunt pod nią poprzez rozmowę z zainteresowanymi osobami? Przemyca informację, że istnieje skuteczniejsza metoda transformacji, niż odgórnie narzucone przez szefa “Od dzisiaj robicie tak jak ja chcę i koniec dyskusji”. Nawet hiszpańskie disfrutar jak dla mnie oddaje coś głębszego, niż zwyczajne rozkoszowanie się jakąś czynnością, czy sytuacją, co być może wynika z odmienności kultury hiszpańskiej od polskiej.

A na koniec, jeśli kiedykolwiek powiedzieliście coś do osoby z innego kraju w jej ojczystym języku, jestem pewna, że bardzo miło wspominacie to chwilowe zaskoczenie na twarzy, zastąpione od razu uśmiechem i stwierdzeniem “Wow, mówisz po xyz! Dobrze Ci idzie!”.